© 2020 zdrowo kolorowo
Dynia kojarzy się z okresem zimowo jesiennym (może głównie ze względu na Halloween :) ) ale o tej porze roku również jest do dostania. Jej właściwości są nieocenione (to bogactwo witamin i minerałów, a jednocześnie w ogóle nie zawiera tłuszczów więc jest niskokaloryczna!).
Najbardziej popularne odmiany dyni to m.in. Hokkaido – ja lubię ją najbardziej (jest lekko słodkawa i można przygotowywać ją również ze skórką, która mięknie podczas obróbki). Dostępna będzie także dynia piżmowa – lekko podłużna i o bardzo jasnej skórce oraz równie popularna muszkatołowa lub inaczej prowansalska – okrągła, ciemnozielona.
Z dyni możemy robić znane już powszechnie ciasto dyniowe, smażone bądź pieczone placuszki a także przepyszną zupę – krem. Dziś chciałabym Wam przekazać mój własny przepis na tę ostatnią potrawę. Podobnie robię wszystkie inne zupy – bez dodatku mięsa, tylko na oleju w niewielkiej ilości i z dodatkiem innych warzyw. Przepis między innymi na krem pomidorowy, brokułowy, a nawet krupnik postaram się umieścić Wam w innym poście.
Dziś zapraszam do przygotowania właśnie delikatnej, smacznej zupy dyniowej :)
- 1 marchew
- 1 mały lub połówka średniego selera
- mały por
- dynia – w ilości i odmianie według uznania. Ja dają miej więcej pół Hokkaido lub całą, jeśli jest mała
- 2 łyżki oleju – może być np. rzepakowy
- sól i cukier do smaku – według uznania. U mnie ok. pół, do całej łyżki. Jeśli używamy Hokkaido, cukru mniej.
- pieprz – według uznania, jak kto lubi
- odrobina gałki muszkatołowej – nie przesadźmy, bo zupa zrobi się gorzka. Musimy próbować po dodaniu bardzo niewielkiej ilości czy smak nam odpowiada
- 4 liście laurowe
- pestki dyni i słonecznika – ok. 1 łyżka na porcję zupy
Marchew i seler ścieramy na tarce o dużych oczkach.
W międzyczasie nastawiamy piekarnik na 200 stopni, a pokrojoną wzdłuż dynię rozkładamy na blaszce wyłożonej papierem. Dyni nie obieramy, pieczemy ją ze skórką ok. 20 minut – musi być miękka (po upływie tego czasu można sprawdzić widelcem. Jeśli nadal jest twarda, dajmy jej jeszcze kilka minut).
Do garnka, w którym będziemy gotować zupę wlewamy 2 łyżki oleju i starte warzywa – marchew i seler. Podsmażamy je w garnku aż lekko zmiękną (ok. 3 min.). Po tym czasie zalewamy garnek wodą – ja używam przefiltrowanej – i dodajemy umyty i pokrojony na mniejsze kawałki por i liście laurowe (niekoniecznie pokrojone ;-)
Kiedy dynia będzie już upieczona, oddzielamy ją od skórki (w przypadku Hokkaido nie trzeba, ale ja i tak ją oddzielam) i kroimy na mniejsze kawałki. Dodajemy do pozostałych składników.
Gotujemy zupę jeszcze przez pół godz. do 45 minut (im dłużej, tym smak będzie wyraźniejszy) – tak aby por był całkiem miękki.
Na koniec dodajemy przyprawy.
Wyłączamy kuchenkę i czekamy aż zupa przestygnie. Przed zmiksowaniem (ja używam blendera ręcznego) wyjmujemy liście laurowe – to bardzo ważne! Zmiksowane liście laurowe będą tylko łykowatymi „patyczkami”, które jak ości przeszkadzają w jedzeniu :) Możemy też wyjąć ugotowany por – ja osobiści jego również blenduję, ale jeśli ktoś woli bez, zupa będzie łagodniejsza.
Nie blendujmy zupy zaraz po ugotowaniu! Chodzi o to, że w ten sposób ostrza naszego bendera mogą się stępić, dlatego właśnie zalecane jest, aby zupa nieco przestygła.
Ciepłą, lecz już niegorącą zupę miksujemy na gładką masę, aż wszystko się połączy i powstanie delikatny, aksamitny krem :)
Na suchej patelni podprażamy lekko pestki dyni i słonecznika, dodajemy do zupy wyłożonej na talerz.
Ja nie dodaję śmietany ani jogurtu – niewiele zmienia to smak, a zupa na drugi dzień jest już bardzo kwaśna – takie są przynajmniej moje doświadczenia i Wam również to polecam :) Można ewentualne dodać kleks śmietany/jogurtu już na talerzu.
Życzę przyjemnego delektowania się i korzystania z drogocennych właściwości tego przepysznego warzywa :)